HowTo SMD Soldering
Z moich doświadczeń (produkcyjnych) wynika że klej jest potrzebny tylko do płytek dwustronnych lutowanych w piecu lub innymi metodami piec symulującymi (ogrzewanie obydwu stron płytek jednocześnie, tak aby elementy nie odpadały od płytki z dolnej strony lub gdy w piecu są w pionie). Przy płytkach jednostronnych wystarczy pasta lutownicza. Pasty dobrej jakości świetnie kleją elementy. Zresztą, jeżeli przyjmie się założenie, że najpierw ręcznie lutujemy jedną stronę a potem drugą to w zasadzie powyższa zasada dotyczy też płytek dwustronnych z małymi wyjątkami.

Swoją drogą pasta lutownicza (to tak naprawdę flux czyli topnik zmieszany z drobinkami lutowia i paroma magicznymi składnikami) w sensownej ilości naniesiona na pola lutownicze smd po rozgrzaniu powoduje samoczynne pozycjonowanie elementu (napięcie powierzchniowe czy jakoś tak...)! (sprawdza się to przy obudować z dość dużymi odstępami pomiędzy polami lutowniczymi gdy przerwy są większe lub porównywalne z szerokością nóżek/pól lutowniczych - dopóki nie zachodzi zjawisko zlewania się lutowia pomiędzy polami)

W warunkach bojowych zazwyczaj do lutowania wystarcza albo zwykła lutownica z grotem odpowiedniej wielkości lub nagrzewnica (opalarka) i dużo doświadczenia lub regulacja temperatury jęzor. Nie wspominam oczywiście o używaniu stacji na gorące powietrze tzw. hotair - nie każdego stać aby dla zabawy wydać paręset złotych. Opalarka to nie dowcip, osobiście na początkowym etapie pracy z elementami SMD wiele razy używałem jej do tego celu (małoseryjna produkcja) z powodzeniem (800W i to bez regulacji temperatury). Oczywiście wprawa wymagana ale trening podobno czyni mistrza oczko .

Co do oczu to szkło powiększające (duże i dobrej jakości) nawet przy dobrym wzroku lub odpowiednich okularach (jak w moim przypadku) zawsze się przydaje (a i czasem nawet mikroskop bywa potrzebny). Osobiście preferuję lampę z okrągłą świetlówką wewnątrz której jest szkło powiększające - nie wyobrażam sobie pracy na dłuższą metę bez takiego pomocnika. No i oczywiście "trzecia ręka" czyli jakieś imadełko lub inny uchwyt aby do lutowania mieć dwie ręce wolne a płytkę mocno utwierdzoną ale z możliwością regulacji położenia w kilku płaszczyznach i nawet trzęsące się ręce nie są przeszkodą nie do przebycia. Ale chęci i cierpliwość oraz trening i jeszcze raz trening są nieodzowne.

Zawsze uważałem że najlepszą nauką jest podpatrywanie jak zbudowane są inne urządzenia i opanowanie sztuki demontażu. Dlatego preferuję naukę lutowania SMD poprzez demontaż urządzeń fabrycznych czy to na części czy też tylko w celach dydaktycznych. Sam się tak SMD nauczyłem (chyba...) i polecam to innym. Zresztą zwykłego lutowania też się tak uczyłem jak chyba większość z kolegów... A wiek czy też słabości zdrowotne moim zdaniem są tylko utrudnieniem - jeżeli ktoś radzi sobie z lutowaniem elementów przewlekanych to da radę z SMD.

Aha, jak przy każdym lutowaniu podstawa to dobra wentylacja/odciąg dymu nawet przy najnowszych topnikach i pastach SMD zresztą wtedy chyba najbardziej jest potrzebna bo składniki w pastach są nieznane a produkty ich przypalenia (co przy lutowaniu ręcznym jest nie do ominięcia) z powietrzem z Ciechocinka nie mają nic wspólnego... a wypisywane na opakowaniach bzdury że niby ECO czy też Non Toxic itd to między Baśnie Andersena można włożyć. Wystarczy powąchać...


  PRZEJDŹ NA FORUM