FT8: Saving Ham Radio or Killing It?
..."dalsza" część dyskusji...
Co prawda emisja dla pradu stałego, ale ku mojemu zdziowieniu zagościła na 2 metrach, chociaż zupełnie nie była do tego stworzona.
Nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że to chwilowa moda.
To się nazywa ewolucja.
Czy FT8 zabija krótkofalarstwo? Zaznaczam, że nie należę do przesadnych fanów tej emisji. Natomiast po wielkim namyśle zgadzam się z tym co napisał w tej sprawie K5SDR szef Flexradio.

Jeżeli w 2018 roku stosujemy podejście i mentalność z 1921 roku czyli dziubanie na CW sztorcem, najalepiej poprzez własnoręcznie wystrugany nadajnik (oczywiście lampowy), to tak, FT8 zabija takie krótkofalarstwo.
I niech mu ziemia będzie lekką.

Jeżeli jednak spojrzymy na to zjawisko z punktu widzenia misji jaką dobrowolnie amatorzy na siebie przyjęli to nie tylko FT8 nie zabija, ale wręcz wpuszcza świeżą krew do naszego hobby.
Mam na myśli misję w postaci znajdowania się w awangardzie postępu technicznego i dążenia do zapewnienia dwustonnej łączności wbrew wszelkim przeciwnościom.
Do przeciwności można zaliczyć
a) beznadziejną propagację
b) wzrastający systematycznie poziom tła szumów
c) "terror antenowy" panujący w miastach prawie całego świata. I nie tylko w miastach

W tym drugim przypadku FT8 jest czymś nie tylko naturalnym, ale wręcz pożądanym w naszym hobby.
Jeżeli ktoś mówi "chwilowa moda" to ja powiem "Ok, pewnie masz rację bo za rok Joe Taylor lub ktoś inny wymyśli coś jeszcze skuteczniejszego".
Na bazie FT8 moe nastąpić pewne dosyć ciekawe zjawisko czyli powrót do "strugania" własnych urządzeń.
Po co trx za kilka kUSD skoro wykorzystując dongla lub kilka ogólnodostępnych scalaków można zrobić urządzenie za kilkadziesiąt (góra 200) USD i cieszyć się łącznościami z całym światem?

Można tak rozwijać godzinami, ale chcę wrócić do tego co napisałem wcześniej czyli "nawiązanie dwustronnej łączności wbrew wszlkim przeciwnościom".
A rozumiem przez to przekazanie minimum informacji uznanych przez ogół za niezbędne do zaliczenia QSO.
I to FT8, JT65 czy inne podobne zapewniają.
Cóż więc takiego może umrzeć?
1. CW? Nie ma takiego zagrożenia. Alfabet Morsa jest podwaliną cywilizacji radiowej i taki pozostanie na zawsze. CW raz będzie trochę mniej popularne, później bardziej, ale nie zaginie.
Dopóki CW będzie szybsze od SMS-a możemy być spokojni. Ponadto zawsze będą istnieli ludzie kontestujący nową rzeczywistość i wbrew wszelkim przeciwnościom pracujący na CW.

2. SSB? Przekazywanie informacji przez radio za pomocą odgłosów wydawanych "paszczom" bardzo szczęśliwy jest takie nieefektywne, że chyba nie ma nad czym płakać. Na zatłoczonych pasmach na miejscu jednej stacji SSB może pracować jednocześnie ok 30 stacji FT8. I to niech służy za podsumowanie.
Poza tym komunikacja głosowa wszędzie przezywa regres. Bo co innego można powiedzieć o grupie ludzi siedzących w kawiarni i porozumiewających się przez Skype zamiast normalnej rozmowy?

Oczywiście "purystów" to nie przekona. Dokładnie tak samo jak popstęp i zmiany w innych dziedzinach życia.
Pewnie o pierwszym osobniku, który wyszedł z wody na drzewo tez mówili "chwilowa moda".
O pierwszym, który z gałęzi zszedł na ziemie lub pierwszy raz stanął na dwóch kończynach mówili "ta moda zabije nas". A dzisiaj 7 miliardów ludzi nie tylko nie żyje w oceanach, ale poruszamy się na dwóch nogach.
Tylko niestety naszych braci którzy odstali od nas i nadal poruszają się na 4 kończynach zamykamy w ZOO.
Mam nadzieję, że miłosników CW i własnoręcznie wykonanych urządzeń nie będziemy zamykać w muzeach techniki i pokazywać za opłatą.

Poza tym to wszystko i tak dzieje się na pograniczu pradu stałego. Zdrowa ewolucyjnie gałąź krótkofalarskiego świata podąża ścieżką postępu wspinając się na coraz wyższe gałęzie prawdziwych fal radiowych.
W swojej blisko 42 letniej karierze pamiętam jak patrzyliśmy z podziwem na ludzi robiących ODXy po 200-300 km na 144 MHz. Wtedy ludzi pracujących na 70 cm nazywaliśmy hydraulikami bardzo szczęśliwy.
I jak w komputerach podwojenie mocy procesora tak u nas przeskok na coraz wyższe częstotliwości następuje coraz szybciej. Kilka lat temu 23 cm było czymś trudno wyobrażalnym, a obecnie norma to 10 GHz, nie jest problemem praca na 24 czy 47 GHz i prawdziwe dyskusje zaczynają się 76 GHz czy może od razu wyżej.
a i THz nie są czymś nieosiągalnym.
I tu jest prawdziwe pole do postępu technicznego i rozwoju kolejnej linii ewolucyjnej radioamatorstwa.
Przyznam, że zdecydowanie bardzi wolę nazwę radioamatorstwo niż krótkofalarstwo. Bo w końcu jakim krótkofalowcem według kryteriów z 1921 roku jest kolega, który stawia w domu stację zdolną odbierać sygnały jakie do tej pory dostępne były tylko dla trzech stacji DSN na swiecie?
W tym kontekście jestem spokojny o krótkofalarstwo i radioamatorstwo.


  PRZEJDŹ NA FORUM